Info
Ten blog rowerowy prowadzi mtbxc z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 4540.45 kilometrów w tym 1802.05 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.35 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 11669 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Maj1 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 7
- 2012, Listopad6 - 2
- 2012, Październik2 - 4
- 2012, Wrzesień5 - 2
- 2012, Sierpień3 - 1
- 2012, Lipiec2 - 10
- 2012, Czerwiec7 - 12
- 2012, Maj5 - 8
- 2012, Kwiecień9 - 37
- 2012, Marzec5 - 19
- 2012, Luty3 - 0
- 2012, Styczeń4 - 29
- 2011, Grudzień2 - 2
- 2011, Listopad2 - 3
- 2011, Październik3 - 12
- 2011, Wrzesień8 - 22
- 2011, Sierpień6 - 13
- 2011, Lipiec8 - 12
- 2011, Czerwiec11 - 7
- 2011, Maj1 - 39
- 2011, Kwiecień3 - 7
- 2011, Styczeń6 - 8
- DST 127.00km
- Czas 04:22
- VAVG 29.08km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 171 ( 89%)
- HRavg 141 ( 73%)
- Podjazdy 670m
- Sprzęt Poison Cyanit
- Aktywność Jazda na rowerze
Otwock - Stoczek Łukowski - Otwock z Obcym
Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 11
Pomysł zrobienia większej trasy zrodził się na początku tygodnia. Plan był taki, żeby powtórzyć trasę z ubiegłego roku z Otwocka przez Stoczek Łukowski i z powrotem do Otwocka. Na wyjazd namówiłem Marcina vel Obcy 17, który podobno nie ma roweru. Tak przynajmniej postował ostatnio Niewe, który na swoim blogu od wielu wielu dni nadal nie ma wpisa po Harpaganie. Przeto przemilczę jego obsuwe, bo musiałby w samych skarpetkach zostać.
A więc zadyma miała się rozpocząć od Otwocka, bo z Kabat to jest jakaś masakryczna trasa i zupełnie z bańki. Na miejscu pojawiłem się po 9tej. O tym, że będzie dobry dzień miał zaświadczyć fakt, że zapomniałem dokumentów, pieniędzy, a w trakcie jazdy zapaliła mi się lapmka rezerwy paliwa. Jednak nie miałem zamiaru zwlekać, bo szkoda było każdej cennej minuty.
Obok stadionu w Otwocku spotykam zgodnie z planem Obcego, który już kręcił się na swojej szosie. Szybka przebiórka, dopasowanie sprzętu, ładowanie wody do bidonów i dawaj na trasę.
Od razu okazało się, że mój Garmin średnio przyjął plan trasy, więc posługiwaliśmy się śladem z garniaka Obcego. Jakoś tak się sugerowaliśmy, że w końcu pojechaliśmy źle. Ale nie ma co się martwić jak taka piękna jest pogoda. Wstukałem w swojego Garmę, nazwę Stoczek Łukowski i sprzęt od razu załapał, gdzie jechać.
Jak się okazało trochę zboczyliśmy z drogi, bo powrót na właściwy tor wymagał przejechania 2-3km po ruchliwej trasie. Na szczęście był pas po którym mogliśmy w miarę sensownie jechać.
Takteż tym sposobem udaliśmy się przez lasy do Stoczka. Trasa to była jak zawsze ciekawa, bo po drodze jest kilka fajny podjazdów. Niby nie strome, bo jak niby, ale można się zachechtać. Plan jednak zakładał, że nie wychodzimy poza strefę "czy", zatem było bez specjalnego deptania. Ot tak, mocniej to mocniej, potem słabiej i znów mocniej. Równo, mocniej, słabiej, mocniej.
Założenie też było takie, że jadę cały czas pierwszy, a Obcy trzyma się za mną. Toteż było bardzo sympatycznie śmigać wspólnie, a jak była opcja to jechaliśmy obok siebie. Tyle, że polskie blachosmrody mają z tym problem. Niestety jest tak, że jak można to trąbią i nie wiadomo, czy pozdrawiają, czy szkalują. A to Polska właśnie!!! [można to lajkować i wpisywać miasta, już mnie to wali]
Przed samym Stoczkiem zrobiliśmy krótki postój na mały wodopój, a potem spotkaliśmy dwóch kolarzy, z których jeden jechał do swojej teściowej. Coś mi sie wydaje, że go za bardzo obsmialiśmy, a Obcy17 rzucił mu hasło, że może "mamusia go przytuli". Chyba nie załapali o co nam chodziło. My ich też, bo nie utrzymali się nas i szybko ich zgubiliśmy.
Przed samy Stoczkiem jest taki fajny sztywny podjazd, tzw. "premia kościelna", bo na szczycie jest kościół i jak się tam jedzie w Niedziele, to okoliczna ludność ma zajawkę na obserwowanie kolarzy. Swoją drogą wcale im się nie dziwię. A w samy Stoczku zrobiliśmy postój.
W trakcie postoju zrobiłem kilka zdjęć dla Niewe, bo on nie wierzy, że Obcy17 ma rower a ma.
Co ciekawe jak tak staliśmy to cały czas nieruchomo przyglądała się nam jedna dziewczyna i zachybotała się jak mówiłem o Niewe. Dziwna sprawa. Jedziesz prawie 60km od Otwocka, a oni go tutaj znają. W sumie dość żywe miasto jak na sobotę i w sumie może tutaj już tutaj był. W każdym razie, żeby sam mógł ocenić, to zrobiłem jej fotkie.
Po naładowaniu glikogenu pomknęliśmy przez Dzieciniów, obok Garwolina do Otwocka. Droga jest mniej pagórkowata niż poprzednio więc, nudnawa. Jest nawet taki odcinek rozwalonej drogi, że można dostać drgawek rąk i nóg, ale większość już poprawili.
Pod koniec jeden dzieciak chciał się z nami ścigać, ale odstąpił jak zobaczył jak nieźle robimy spalare i jak wyglądamy PRO. Wiadomo, każdy widzi.
W planach jest objazd do Warki. Styknie jakieś 150km, więc wpisujcie miasta i lajkujcie.
Komentarze
Jak, że to o was dwóch chodzi to fragment o dopasowywaniu sprzętów przeczytałem z prawdziwym obrzydzeniem.
Możesz se zatem wstawiać różne rowery, ale póki nie ma na nich obcego, nikt mu i Tobie przy okazji nie uwierzy :P
Zresztą sam się pizgnąłeś w opisie, bo pojechałeś Poisonem, a kaemy wpisujesz Specuchowi :P