Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mtbxc z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 4540.45 kilometrów w tym 1802.05 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11669 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mtbxc.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:438.00 km (w terenie 128.00 km; 29.22%)
Czas w ruchu:17:50
Średnia prędkość:26.02 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma podjazdów:3600 m
Maks. tętno maksymalne:181 (94 %)
Maks. tętno średnie:174 (91 %)
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:73.00 km i 2h 32m
Więcej statystyk
  • DST 158.00km
  • Czas 05:50
  • VAVG 27.09km/h
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Poison Cyanit
  • Aktywność Jazda na rowerze

Się kręci, się jedzie...

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 14.07.2012 | Komentarze 0

Po pierwszym dniu wstać nie było łatwo, ale za to widoki wszystko wynagrodziły. Jajecznica i buła z takim widokiem smakuje genialnie. To nie fototapeta. To widok z altany.



A dalej to pogadanki były góralskie. Między innymi dowiedziałem, się że mogą być w czasoprzestrzeni "erotyczne koszmary" tak realne, jak zły sen o złym śnie itd. I jak można nauczyć pływać tych co akurat pływać umieją, tylko leżą w szpitalu. Rozmowy nad jajecznicą, są ciekawe.

A dalej pojechaliśmy do domu przez przełęcz Krowiarki, Zawoje, Myślenice. Za wiele historii nie było. Za to piękne widoki.




  • DST 145.00km
  • Czas 05:56
  • VAVG 24.44km/h
  • Podjazdy 2100m
  • Sprzęt Poison Cyanit
  • Aktywność Jazda na rowerze

I had a dream....

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 14.07.2012 | Komentarze 0

Kiedyś miałem takie marzenie, żeby pojechać gdzieś daleko, na tyle aby było to wyzwanie i jednocześnie ten cel miał być całkiem realny. I tak to w życiu jest, że jak się o tym myśli, to pojawiają się możliwości, żeby to zrealizować. Pomysł był prosty. W sobotę rano jedziemy samochodem do Krakowa, tam wsiadamy na szosy i jedziemy do Zakopanego. Tempo jakie chcemy, ma być przyjemnie. I tak się właśnie stało.

Do Krakowa, a właściwie Wieliczki jedziemy kilka godzin. Rezygnujemy z kolarskiej kawy na rynku, bo musielibyśmy przedzierać się przez zatłoczone ulice. W Wieliczce zostawiamy samochód na parkingu przy sądzie rejonowym, pod czujnym okiem ciecia. Miejsce o tyle bezpieczne, że co chwilę przywożą i wywożą kogoś do aresztu. Czyli, ktoś zawsze jest i czuwa!

Tu się cieszę, ze za chwilę jedziemy:



Droga jest super, bo w górę i w dół. Idealna na budowanie siły, która przyda się na maratonie w Głuszycy. Pogoda dopisuje, nie ma deszczu, a słońce za mocno nie grzeje. Omijamy główne drogi, żeby mieć przyjemność z jazdy. Jest fajnie, a góry coraz bliżej:



Po drodze wykonujemy kilka telefonów, bo w Ochotnicy Górnej mamy spotkać się z Markiem, właścicielem pensjonatu "Łosiówki". Marek ma podjechać od strony Nowego Targu a my podjazdem z drugiej strony. Znam tę górkę, bo dała popalić na niejednym zgrupowaniu, ale nie znam jej od strony Krakowa. Jak się okazuje podjazd nie jest strony ale 2-3% jest przez 10km, żeby po chwili urosnąć do 7%, a potem 10% i 12%. Można się zajechać. Na szczycie góry, czeka już Marek, który jak nam mówi, czeka tylko kilka minut. Idealnie zgraliśmy się czasowo.

Zjeżdżamy w kierunku Białki Tatrzańskiej. Jest dość płasko, więc robimy przerwę na super fotkę.



Dalej same przyjemności. Jacyś górale, chcą nam dać weselnej wódki. Marek ściga się ze skuterem, jest wesoło. Nawet jakiś 10-13letni dzieciak wyprzedza nas na ciągniku jadąc pełną parą. Pełen folklor.

Pod koniec mimo zmęczenia atakujemy podjazd od Bukowiny Tatrzańskiej, znany z TdP dla amatorów. Jest strony i długi, a na dodatek wydaje się, że już jesteś blisko a tam dalej trzeba kręcić. Wiem, że nie będzie łatwo, więc po jednej górce, na zjeździe uciekam i wyrabiam przewagę na podjeździe. Wszystko fajnie, ale w połowie spada mi łańcuch i Arek mnie dogania. Naprawiam sprzęt i dość spokojnie dojeżdżam Arka i wyprzedzam. Na szczycie dokładam mu 2-3min.

Jest już ciemno i zimno a przed nami długi zjazd do Zakopanego na hamburgera z kotletem schabowym i pizze. Dalej łatwizna, pakujemy rowery do samochodu Marka i jak w kolejce wysokogórskiej wspinamy się na szczyt przełęczy, bo "Łosiówki" są na zboczu góry.




  • DST 54.00km
  • Teren 52.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 26.13km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 181 ( 94%)
  • HRavg 174 ( 91%)
  • Sprzęt Spec
  • Aktywność Jazda na rowerze

Luuuuublinnn

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 3

W sumie do Lublina jechać nie miałem, ale w końcu jednak się tam wybrałem. Pobudka przed 6 rano i wyjazd z domu. Trochę żałowałem, że nie wybrałem się później bo jednak dość szybko przejechałem te 175km. Na miejscu byłem około 8.30 rano, więc jak na mnie to zdecydowanie za wcześnie. Mogłem odpocząć spokojnie, ale co tam.

Spokojnie się zebrałem i ruszyłem na sprawdzenie trasy. Jak się okazało jedziemy asfaltem w prawo, potem jest lekkie przewyższenie i dalej jedziemy asfaltem po to, aby wjechać w las. Standardzik mazoviany.

Obleciałem co się dało i jakieś 10min przed startem ustawiłem się w sektorze, a tam spotykam samych znajomych, zwycięzców Gwiazdy Mazurskiej :) miło, bardzo miło, ale się wszystko skończyło po starcie. Rura poszła jak zawsze od samego przejazdu prze linię startu. Harty ruszyły do walki, a ja za nimi. Jednak jakoś się z tym zbieraniem za długo ogarniałem, bo wyszło na to, że łapię ogony 2 sektora. No totalna lipa. Tym bardziej, że po asfalcie był wjazd w dość wąskie przejazdy i nie było opcji, żeby wyprzedzać, chociaż tutaj zdecydowanie mam więcej do pokazania.



Dalej było bardzo typowo, łąki, pola, lasy. Wąsko, szeroko, wiało, sypało piachem na zmianę z błotem. Zdrowo byłem uwalony tym syfem. Przez dłuższy czas trzymałem się dobrych zawodników z II sektora. Właściwie czołówka i z nimi jechałem bardzo dobrze. Do momentu bufetu. Chciałem wziąć wodę i niestety okazało się, że zaraz po bufecie jest piaszczysty podjazd. To znaczy takie wzniesienie, niewielkie. Ale żeby się napić musiałem zwolnić i mi zwiali. No bo przecież czekać nie musieli.



Dalej dojechał do mnie Krzysiu Stefański z SK Bank, z którym praca na zmianach dawała nam sporą przewagę nad innymi. Niestety, nasza praca, to był innych odpoczynek. I zapłaciliśmy za to lekkimi stratami. Najpierw ja, a potem jak się dowiedziałem także i Krzysiek.

Next time, nie będziemy tacy miętcy i damy innym popracować.

Prędkość średnia dobra, ale mogłaby być lepsza. Wiadomo :)

Open 66/339

M3 25/116




  • DST 27.00km
  • Teren 24.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 27.93km/h
  • Sprzęt Spec
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike - Wyszkowo

Poniedziałek, 11 czerwca 2012 · dodano: 11.06.2012 | Komentarze 0

Znów Poland Bike i znów treningowe ściganie. Może nieco o innych charakterze, bo na lekkim zmęczeniu a to zawsze ma wpływ. Na samym początku bardzo miła sprawa, bo przyjeżdżam razem z Arturem, moim trenerem. I od razu dostaje mi się reprymendę za "brudny rower". Fakt nie miałem jakoś opcji, żeby go wyczyścić, ale next time na 100 proc, będzie lśnił od smaru i nabłyszczacza.

Trasa w Wyszkowie na Mini, krótka bo 27km. Jak się okazuje na rozgrzewce prowadzi w pierwszej fazie z kilka km po asfalcie, więc jak się potem okazało jest to najbardziej niebezpieczny odcinek, bo prędkość duża a umiejętności jazdy w peletonie startujących niewielkie.



Po tych gładkościach trochę nierówności i sporo, sporo piachu. Kopnego, który nawet na niskim ciśnieniu trudno było przelecieć. Tutaj sporo dostawałem w plecy i musiałem mocno nadrabiać na odcinkach szutrowych.



Praca w grupach i podgrupach słaba, gorsza niż na Legia MTB. To dość dziwne, ale bardzo wiele osób nie rozumie, że pracując wspólnie więcej się wygra niż jadąc dla siebie. Niestety tym razem zapłaciłem za to razem z kolegą z innego tematu, bo na odcinkach łąkowych, chociaż dobrze mi się jechało, zjadło mi trochę energii, która była potrzebna na dalsza część trasy. Przez to 4 osoby z wagoniku uciekły mi na jednym zakręcie, gdzie wpadłem w piach. Mówi się trudno i kręci dalej :)

Końcówka ciekawa, ale słabo ją sprawdziłem i taktycznie, źle to rozegrałem, bo po trawiastym odcinku były dwie górki. Źle dobrałem przełożenie i koło mi zabuksowało, co spowodowało, że musiałem zeskoczyć. Efekt, to strata kolejnego miejsca.



W sumie fajny maraton, bo prędkość średnia wyszła bardzo dobra. Coraz lepiej, ale jakieś zmiany w sprzęcie i w sobie muszę poczynić, żeby było jeszcze lepiej.

Wynik:

M3 7/69
Open 19/279




  • DST 42.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 27.39km/h
  • Sprzęt Spec
  • Aktywność Jazda na rowerze

Legia, Legia, Legia - Emtebe!!!!

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 9

Miałem jechać do Gdańska, ale wybrałem bliższe rejony w okolicach Płońska i tamtejszy maraton Legia MTB.

Na miejscu miła niespodzianka. Do każdego zgłoszenia dają skarpetki rowerowe. Fajnie, bo człowiek od razu coś dostaje w cenie heehhe.

Na starcie 47 zawodników na dystansie mega, czyli 42km w dwóch pętlach. Start zaczął się dokładnie o 11tej. Najpierw pojechali zawodnicy giga, czyli 3 pętle, a potem my na dwie. Za nami mini, jeden przejazd.

Pierwsza pętla była nowością, ale druga już znacznie lepiej, bo wiedziałem, gdzie są jakie odcinki. I tak jak na pierwszej, trochę się czaiłem na różne sposoby, tak na drugiej bawiłem się bardzo dobrze. Legia MTB nie jest oblegana, więc dojście kolejnych zawodników było kwestią czasu i dobrego rozplanowania. Jak jechałem w pociągu to prowadziłem w terenie, a jak dawaliśmy na asfalt, albo piach to oddawałem zmianę młodszym, którzy nie zawsze wiedzieli jak skorzystać z tego dobrodziejstwa, bo jak wpadaliśmy w teren, to gubili się na zakrętach i już ich więcej nie widziałem. Pamiętając poprzednie zawody w Długosiodle, trzymałem tylko kobiet i dzieci, bo nie chciałem powtórki z rozrywki. Czasem nawet zwalniałem tempo, bo jednak długie odcinki łąk albo asfaltu, lepiej jechać na zmianach, gdy wiatr walił prosto w twarz. Jednak dziewczyna nawet rzuciła hasło jak dawałem jej zmianę "co ty wziąłeś, że masz taką nogę hehehe" No cóż, mogę powiedzieć, że faktycznie dobrze mi się jechało. Średnia niezła, ale bardzo często jechałem po 36km/h. Na mecie znalazłem się 11 Open i 3mc w MM3.



No i jeszcze fajną dyskusje przy wręczaniu dyplomów słyszałem:

Kolarz I: Co dostałeś, film erotyczny?
Kolarz II: Nie, to film rowerowy
Kolarz I: To właściwie erotyczny.

Genialne w swej prostocie.




  • DST 12.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 24.00km/h
  • Sprzęt Spec
  • Aktywność Jazda na rowerze

Se polatałem

Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 0

Se polatałem po Kabackim. Tak dla fanu i dla obciachu, bo krótko straszliwie przed jutrzejszym Legia MTB. Historii w tym przejeździe nie mam, bo jakaż to historia może być skoro to trwało tak krótko, że nikt nie zdążył zauważyć mojej nieobecności. A tak z innej parafii i beczki to dowiedziałem się czegoś nowego o marketingu rowerowym. Otóż ten marketing robi się inaczej niż mnie się wydaje. Otóż bierze się zawodnika z zupełnie innej dyscypliny, np. boksu, tzw. pięściarza i daje się mu rower i dołącza do teamu, a następnie się go reklamuje jakby on tak trochę jeździł i różne inne rzeczy wyczyniał. Tyle, że ja go spotkałem w Wawie na przejażdżce. I tutaj czar prysł, bo gwiazda jeździ w trykotach, na karbonie w butach do biegania. Można? Można, a ile osób na FB to lubi??? Z 7 tysi.


To nie Ten Diablo, ale co tam.


">Opis linka




  • Czas 01:00
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zegarmistrz światła purpurowy

Piątek, 1 czerwca 2012 · dodano: 01.06.2012 | Komentarze 0

Brak kilometrów w opisie zwiastuje, brak czasu na jazdę i jedyny możliwy wybór na dzisiaj, czyli rower spinningowy.

Rano totalny deszcz. Wiadomo, kolarz każdą pogodę znosi z godnością, a deszczową to dodatkowo z pokorą, no ale dzisiaj jakoś z tym nie wyszło. Więc nie pozostało nic innego jak rozkręcić nogę pod dachem. A że dzisiaj rano miało być spotkanie, którego rano nie było i się przeciągnęło, a wieczorem kolejne spotkanie, które ma być i nie zapowiada się, że nie będzie to wszystko się generalnie rypie, taki to zestaw tygodniowy, gdzie człowiek nic zaplanować nie może. Więc pozostanie coś, co pozostawia na długo w pamięci pewne doznania. Poniżej film dla tych wszystkich co na trening żebrzą każda minutę ze swojego życia. Dzisiaj będę tam, gdzie jeszcze moja świadomość nie była...

">