Info
Ten blog rowerowy prowadzi mtbxc z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 4540.45 kilometrów w tym 1802.05 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.35 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 11669 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Maj1 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 7
- 2012, Listopad6 - 2
- 2012, Październik2 - 4
- 2012, Wrzesień5 - 2
- 2012, Sierpień3 - 1
- 2012, Lipiec2 - 10
- 2012, Czerwiec7 - 12
- 2012, Maj5 - 8
- 2012, Kwiecień9 - 37
- 2012, Marzec5 - 19
- 2012, Luty3 - 0
- 2012, Styczeń4 - 29
- 2011, Grudzień2 - 2
- 2011, Listopad2 - 3
- 2011, Październik3 - 12
- 2011, Wrzesień8 - 22
- 2011, Sierpień6 - 13
- 2011, Lipiec8 - 12
- 2011, Czerwiec11 - 7
- 2011, Maj1 - 39
- 2011, Kwiecień3 - 7
- 2011, Styczeń6 - 8
- DST 17.00km
- Teren 17.00km
- Czas 01:00
- VAVG 17.00km/h
- Sprzęt Spec
- Aktywność Jazda na rowerze
Kabackie driftowanie - hej! - hej! - hej!
Niedziela, 22 stycznia 2012 · dodano: 24.01.2012 | Komentarze 3
Po BGFit zrobiłem rundkę na trenażerze, dla sprawdzenia. Niespodziewanie dobrze mi się jechało, ale nie za długo, bo jednak dzień krótki a w weekend planowałem sobie pośmigać po lesie. Czuję jednak, że odwiedziny AirBike, były naprawdę potrzebne.
Ale wracając do wycieczki. Wyciągnąłem swoją wyścigową maszynę i postanowiłem jej pokazać jak las wygląda zimą. Co ciekawe od razu jak wystartowałem poczułem, ze ustawienia mtb powinny ulec zmianie, ale póki co nie mam czasu na gmeranie przy sprzęcie kiedy za oknem tak szybko słońce znika. Owszem, są takie istotny jak CHE co nocą jeżdżą, ale w nocy to ja śpię.
Co do samej jazdy to miałem na początku mieszane uczucia, a to za sprawą mokrego tyłka. Błotników jakoś nie zamontowałem bo jawi mi się to jako totalna potwarz dla Sworksa. Nie wyobrażam sobie, że kiedyś nastąpi taki dzień że Spec będzie robił za zabawkę na ścieżki rowerowe. No nie bardzo. Brnąłem więc w ten mokry śnieg, zmieszany z mokra ziemią i czułem jak powoli przecieka i nasiąkam wodą Jednak jak już wyjechałem to wracać przecież nie będę, tym bardziej że przede mną pojawił się ojciec z synem, także na rowerkach, ale takich trekkingowych i sobie spokojnie jechali. No to już byłby wstyd gdybym zawrócił.
Po wjeździe do lasku, okazało się, że śnieg jest twardy, a gdzieniegdzie pod tym mniej twardym jest lód i zaczęła się zabawa. Ktoś jakby mi domontował różnej wielkości ciężarki do rogów kierownicy i ta tańczy sobie w najlepsze.
Z początku było ciężko i uważałem, żeby nie glebnąć, ale sam przejazd traktowałem jako techniczny z elementami kondycyjnymi, głównie walki z zimnem. Walka nierówna, szala zwycięstwa raz przechylała się na stronę natury, a po chwili to ja zdobywałem przewagę. Po około 30 minutach zaciętej walki pokonałem grawitację łapiąc właściwy tryb jazdy. Okazało się, że im szybciej tym lepiej mi idzie. Więc cisnąłem sobie mocniej. Jak mocniej to trudniej hamować, ale w sumie po co hamować, jak z hamowania to tylko gleba może być. Jak już także to opanowałem to zrobiłem sobie przerwę na fotkię. Coby dowód był, że zimą Kabacki objechać też można.
Na koniec przejażdżka była już o wiele przyjemniejsza, aż zachciało mi się mocniejszych przejazdów w lesie, driftowania na zakrętach i takie tam. Jednak jak sobie pomyślałem, że mógłbym się wykąpać w tym żwirkowym błotośniegu, to mnie się jakoś odechciało tych zabaw. Ale to w sumie plan na dalsze dni takich przejażdżek. Założyć grube spodnie i dawaj w śnieg, z wywrotkami. Zabawa pewnie jest super. Tylko inny rower by się przydał, taki lekko zdezelowany. Bo ten jak widać poniżej to trochę już jest umęczony.