Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mtbxc z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 4540.45 kilometrów w tym 1802.05 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11669 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mtbxc.bikestats.pl
  • DST 60.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 02:43
  • VAVG 22.09km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 184 ( 96%)
  • HRavg 166 ( 86%)
  • Kalorie 2560kcal
  • Podjazdy 625m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chorzele 2011

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 18.04.2011 | Komentarze 4

Chorzele to kolejny maraton w serii Mazovia 2011. Tym razem musiałem pojechać nieco dalej bo nieco ponad 100km od Wawy, ale zacznijmy od początku.

W tygodniu przed maratonem pogoda była strasznie kiepska i niewiele mogłem pojeździć. Trochę jeszcze byłem zmęczony, więc niespecjalnie mi się chciało. No i przez to obawiałem się, że maraton w Chorzelach nie będzie należał do udanych. W sobotę zrobiłem test hamulców i amora w pobliskim lesie Kabackim i ból jaki czułem w nogach był nie do opisania. Jednym słowem kalapita. Na dodatek w połowie dnia zjadłem coś przeterminowanego i złapałem jakieś zatrucie. Szczerze to zastanawiałem się, czy pojechać na zawody, ale po pierwsze umówiłem się z Andrew z VTeam, że pojedziemy razem, a po drugie, już potwierdziłem start. Przez resztę dnia mozolnie się pakowałem i brałem węgiel na bakterie i toksyny.

Pobudka była o 6 rano. Szybko się spakowałem i jazda po Andrew. Ten założył laczki i mogliśmy naginać do Chorzeli przez nasz ulubiony Przasnysz - miasto "seksu i biznesu". Andrew okazał się być naturalnie uzdolnionym człowiekiem z wbudowanym GPS, bo z dokładnością do minuty obliczył czas przejazdu. Byliśmy dokładnie na godzinę 9tą i było jeszcze miejsce do zaparkowania w pobliskiej szkole. Przebiórka, herbata, masaże i odwiedziny spa wystarczyły do przygotowania się do startu. Ja z IV sektora, a Andrew niestety z 11tego bo nie chcieli mu uznać maila z przeniesieniem startu z Otwocka i wejścia do III sektora. Plan był więc taki, że on daje ostro i dojeżdża do mnie, a dalej to dajemy razem.

Jak już stanąłem w sektorze, okazało się, że pojawił się Artur z czerwonej ósemki, znany z Otwocka. Pogadaliśmy trochę o jego nowych kółkach eliptycznych i przyszła nasza kolej do startu. 3..2...1...bomba!!!! No i zrobiło mi się gorąco. Nagle wszyscy poszli ostro do przodu. Jedni w lewo, inni po środku, kolejni po prawej. Jak tylko wypadliśmy ze stadionu, cięliśmy zdrowo peletonem przez asfalt. Artur mi uciekł i widziałem go na czubie peletonu. Pomyślałem, że ostro daje, ale jeszcze nie czujem swojego tempa, więc trzymałem się grupy. Nagle czuję, że jest coraz ciaśniej, a to dopiero 2km trasy. Było nerwowo, Jakiś koleś po prawej trącił mi w kierownice, odbijam ale nie ma gdzie. Zwalniam, bo boję się upadku i nagle pojawia się dziura w peletonie. Daję do lewej i tnę już nie asfaltem, ale poboczem. Jedzie się o dziwo miło i szybko. Myślę, sobie jest bezpiecznie i mogę jechać to daję, bo przed nami asfaltowy podjazd jak mi mówili przed startem. Ażżżz tu nagle nieeeee... Żaden asfalt, droga zablokowana i mamy skręcić w lewo, czyli dla mnie idealnie. Wypadam jak struś uciekający przed kojotami na wiejską szosę. Dzieci z pobliskich domów robią mi zdjęcia bo na autografy za mało czasu. Jadę jakoś pod gorę i dostaję wmordęwind, bo czuje że mnie zapycha i zwalniam, ale nikt mnie nie wyprzedza. Albo naginam, albo oni mają kraksę. Nic z tych rzeczy. Jak się później dowiedziałem, ładnie brałem wiatr a reszta sobie jechała na moim kole. Piknie. Na szczycie tego garba pojawia się dalsza trasa już po polach. Nogi pieką, w ustach sucho. Generalnie mało komfortowo. No ale nic, kręcę dalej. Droga się wypłaszcza i jest bardziej komfortowo od drzew. Jedzie mi się w miarę ok, ból mija i mogę oddychać. Łapie bidon, wciągam żel i czekam czy mnie zmuli, ocuci, będę rzygał, wycofam się, ale nic. Jakoś jadę. Formułuje się pociąg do którego się łapię. Prędkość 26km/h więc jeśli gps nie kłamie jedziemy ok. Po chwili pojawia się jakiś twardy grunt, otwarta przestrzeń i średnia spada, więc przesuwam się do przodu. Jednak nie jest łatwo, bo wieje. Jakiś szuter pod kołami pomaga bo można się od czegoś odbić, tylko że jestem na przodzie i biorę wiatr. Odwracam się i krzyczę do kolesia za mną - rób zmianę!!!, a ten nie wie o co mi chodzi. Za nim kolejny specjalista w słuchawkach na szarym Specu wyrywa się do przodu. Mówię do niego - ok rób zmianę, a ten krzyczy mi w twarz - jedziesz!!!!. Myślę sobie, k... jakiś debil i to znowu na Specu. O co chodzi? Nie wiem. Po 300m skończył się płaskowyż i zrobił się wyż bo wjechaliśmy na jakąś dojazdówkę do pola i tam tego gościa od speca minąłem. Chyba na podjazdy full nie bardzo się nadaje, na zwłaszcza na te mazoviane. Naginamy dalej, a ja odliczam czas do kolejnego batona. Kręcę sobie i jadę, pije, jem. No jak w domu, tyle że jakoś więcej ludzi. Na szczęście zaczęły się podjazdy obiecane po 13km i zrobiło się L Ż E J, L U Ź N I E J, L E P I E J. Generalnie fajniej. Jadę te podjazdy, nogi znowu bolą jak cholera, ale wjeżdżam, po kolei, bo za szczytami górek są fajne zjazdy. Baaardzo fajne. Takie, że rozwijam spokojnie pod 47km/h, aż się chce tak jechać. Problem jest tylko na końcu zjazdu bo zazwyczaj to mam skręt i piach a to ciężko wykręcić. No ale nic. Jedziemy sobie tak i jedziemy. Jest interwałowo. Górka, dół, górka, dół. Nagle jadę na równo z jakimś młodym gościem. Pada moje ulubione pytanie o sektor. Może miałem lepszy dzień, a może nie widziałem powodu, żeby być niegrzecznym i odpowiada, że 5ty a on mi na to - o kurcze....a ja z 3go. Myślę sobie, albo koleś słaby, albo dobrze mi się jedzie. Więc mu mówię, żeby wskoczył za mnie to go trochę podprowadzę ile będę mógł, a potem on mi pomoże. Gość robi co mówię i jedziemy. Mijamy kolejne górki i robi się w miarę płasko. Dobrze się jedzie, ale znów mamy piach i trzeba kombinować. Chyba trochę odpoczął, bo zrobił zmianę, ale jakoś źle skręciłem i wkopałem się w piach na kilka sekund. Niestety nowy kolega odjechał, ale nadal go widziałem. Na szczęście znowu pojawiły się górki i mogłem nieco dokręcić. Młody jest chyba mocny bo dawał górki w korbach, co mi się szczerze spodobało. I dawałem tak samo jak on. Jakoś poszło lepiej niż poprzednie. Kolejny zjazd bardzo długi i dość stromy, ale fajnie bo można było poczuć wiatr we włosach:) tym bardziej że jechałem w rozwalonym kasku, naprawiony w ostatniej chwili przed zawodami taśmą, co wszystko zlepi. Jak się potem okazało, zjazd był to mój ostatni bo dalej to były jakieś płyty betonowe, błoto, piach, szuter i inne przeszkadzajki. Popiłem z bidonu i spojrzałem na stoper, minęły jakieś nieco ponad dwie i pół godziny. Myślę sobie o boże jakaś lipa z tym przejazdem bo pewnie zostało chyba z 20km a ja tyle czasu jadę. I nagle, zupełnie niespodziewanie pojawiła się tabliczka, że mamy 10km do mety. Oj boże jakże jak się ucieszyłem. Tym bardziej, że za chwilę była że już tylko 5km, potem, że 3km i nagle zdałem sobie sprawę, że jedziemy już trasą z której atakowaliśmy peletonem. Tyle, że teraz zamiast 40 osób było na chyba 10 w grupie. Nastał czas asfaltu jak to było na samym początku. Szum gum przeszywał powietrze. Ludzie skandowali nasze imiona, burmistrz Chorzeli czekał na nas na mecie. Jest dobrze, ale zanim laurki, trzeba ten peleton utrzymać i wyprzedzić. Se tak jedziemy zadowoleni, a tu nagle z lewej z 5ciu gości tnie i chyba szybciej niż my. No to czołówka daje, my za nimi. Zrobiło się nerwowo. Jeden po drugim kolesie odpadają, bo nogi pieką. Mnie już nie pieką, ja nie mam nóg, ale kręcę. Widzę, że już za chwilę wjazd na stadion, ale sił brakuje i boje się, że wpadnę na metę prosto w jakiś stragan. No ale jadę dalej. Kręcimy, jest zamieszanie. Wjeżdżam na metę i patrze na czas. 2h 43m 04sec. Jest ok.

Jak się później okazało 141/480 Open | 58/197 w M3. Oczywiście zwycięzca Open z M3 jak zawsze:) W dodatkowej kategorii Rtb ma 4 lokatę. Może być.


Kategoria Rowery



Komentarze
mtbxc
| 13:50 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj są na mtbxc.pl tutaj to jest klon.
CheEvara
| 12:52 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Brakuje mi tylko zdjęć!;)
mtbxc
| 08:49 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Hehehehe. Najważniejsze, że radocha z jazdy jest.
Niewe
| 07:46 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj No ładnie pociągnąłeś jak na ciebie ;)
Opis też emocjonujący.
Gratulacje.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa baczy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]